Top

Podróżowanie z małymi dziećmi wcale nie jest takie złe!

Kiedy Zuzia urodziła się byłam sceptycznie nastawiona do podróżowania. Nie wyobrażałam sobie tego! W końcu tyle rzeczy trzeba zabrać. Na dodatek Zuzka nie lubiła spać w wózku tylko w łóżeczku, wiec jakiekolwiek całodniowe zwiedzanie odpadało. Być może trzeba było spróbować i zobaczyć, czy Zuza jest w stanie przestawić się na spanie w trakcie dłuższej drogi, ale bałam się i nie chciałam męczyć dziecka. Mówiłam sobie, że na wyjazdy przyjdzie jeszcze czas. I nadszedł… Kiedy Młoda miała 2,5 roku wybraliśmy się na pierwszą dalszą wycieczkę, nad morze. I cooo? Zuza świetnie zniosła długą podróż pociągiem. Baaa nawet bardzo jej się to spodobało.

 

 

Oczywiście patrzenie przez okno dla dwulatki szybko robi się nudne. Pospać można!! No ale to jest godzina, maks półtorej. A co robić dalej? Dalej to nasza w tym głowa, żeby czas jej miło i szybko mijał. Dlatego do pociągu zabieraliśmy książki, kolorowanki i książeczki z naklejkami, które nadal są hitem u Zuzi.

 

 

Mój sposób – jak umilić dziecku podróż

 

Kiedy Gabi pojawiła się na świecie, do wszystkiego zaczęłam podchodzić z dużo większym dystansem i na luzie. Tu już nie ma takiej spiny jak przy pierwszym dziecku. Tym razem do tematu wakacji podeszłam zupełnie inaczej. W szczególności ze Gabi uwielbia podróżowanie wózkiem i zasypianie nie stanowi tu problemu. W te wakacje wyruszyliśmy do Łeby. Tam spędziłyśmy trzy tygodnie.

 

 

O atrakcjach jakie zobaczyłyśmy możecie przeczytać tutaj (kliknij w link) i tutaj (kliknij w link).

 

 

Potem powrót z R. i dziewczynkami pociągiem. Chwila wytchnienia, zrobienie prania i wyruszyliśmy w kolejną podróż, tym razem do Wrocławia, a następnie po dwóch dniach bycia w domu spontanicznie (w ciągu zaledwie jednego dnia) zorganizowaliśmy z R. krótki wypad do pierniczkowego miasta – Torunia. Podróż pociągiem trwała około cztery i pół godziny (w przypadku trasy Warszawa – Wrocław) oraz niecałe 3 godzinki (trasa Warszawa – Toruń).

 

 

 

 

Również i tym razem trzeba było jakoś zapewnić dziewczynkom atrakcje. Gabi to wiadomo, zabieramy te zabawki, którymi baaardzo się lubi bawić, czy grzechotki, książeczki, także te gumowe do kąpieli i gryzaki (bo jesteśmy w fazie ząbkowania i co chwila wychodzą nowe zęby).

 

 

 

 

Za to dla Zuzi tym razem spakowałam wszystkie atrakcje do jej plecaczka. A w nim znalazły się kredki, piórnik (długopis, ołówek, gumka, linijka), zeszyt do rysowania, kolorowanka, książeczki do czytania, a także książeczki z naklejkami. Są one rewelacyjne w podróży bo można je spokojnie rozwiązywać nawet na kolanie. Wszystko zależy, jakie mamy miejsca w pociągu. I tak w trakcie kilku wyjazdów w te i z powrotem udało nam się poczytać i ponaklejać naklejki w odpowiednie miejsca i wiemy jakie przygody miał misio Brumi, a jakie miś Okruszek. Koszt takich przyjemności to zaledwie 6 zł. A moim zdaniem warto coś takiego mieć ze sobą w podróży nie tylko pociągiem, ale również samolotem czy autokarem.

 

 

 

 

Ponadto, w Biedronce udało mi się upolować książeczkę ze świnką Peppą za jedyne 6 zł, a w niej mnóstwo zadań do wykonania (labirynty, znajdź różnice, zgadywanki, kolorowanki) i co najważniejsze… NAKLEJKI!! Czyli to co Zuzia uwielbia najbardziej. Taka książeczka wystarcza spokojnie na godzinkę, a nawet  półtorej zabawy. Ale w sumie nie tylko zabawa, ale i nauka. Bo na przykład z Okruszkiem podróżujemy pociągiem i dowiemy się o różnych rodzajach maszyn, zaś z misiem Brumi nauczymy się w jaki sposób możemy pomóc dziadkom w domu.

 

 

 

 

Moja obserwacja

 

 

Podróżując z dziećmi zauważyłam wielu rodziców, którzy nie byli w stanie zapanować nad swoimi dziećmi. Tak, rozumiem, są dzieci nadpobudliwe, dzieci z ADHD, no ale bez przesady, nie wszystkie! A te dosłownie chodziły po ścianach, po całym pociągu, a rodzic tylko biegał za nim. W sumie to przez całą podróż nie widziałam, aby jakikolwiek rodzic wyciągnął zabawkę dla dziecka, czy zaciekawił pociechę samym faktem jazdy pociągiem (przecież tyle się dzieje, trzeba tylko poświęcić czas na rozmowę). Poza tym w podręcznej torbie wystarczy mieć kilka zabawek, książeczek lub innych atrakcji, które choć na chwilę są w stanie zatrzymać małego gagatka. Małe dzieci muszą się wyszaleć, muszą się wybiegać i takie tam, ja wszystko rozumiem… ALE!?!?! Ale tu nie widziałam ze strony rodziców żadnej próby opanowania sytuacji. Podejście w stylu, dobra niech robi co chce, byle mieć jakiś tam pozorny spokój.

 

 

Drodzy rodzice podróżujący z dziećmi różnymi środkami transportu, nie zapominajcie o swoich maluchach i zabierajcie dla nich jakieś atrakcje, niech im w trakcie podróży się nie nudzi. U nas na razie wystarczą książeczki z naklejkami czy kolorowanki. U Was może być to gra karciana, mini gra planszowa czy inna atrakcja, którą można zabrać w drogę. Wystarczy poświecić te 5 minut w trakcie pakowania i zastanowić się co mojemu dziecku może sprawić frajdę podczas podróży? Powiedzcie mi, a jakie u Was rzeczy sprawdzają się w trakcie podróży? Zapraszam do dyskusji pod postem ?.

No Comments

Post a Comment