Top

Moje dziecko oddycha buzią! – nasza historia

Nie będzie w niej porad lekarskich, bo żaden ze mnie specjalista od tego. Od po prostu obserwacja Mamy, rozmowy z lekarzami i trochę pomocy “Wujka Googla”, żeby pogłębić swoją wiedzę z tego zakresu. Za to na stronie Pytania na Śniadanie , polecam Wam obejrzeć video (tutaj link). Razem z Mamą Ortodontą oraz Mamą Jerzyka udało nam się w niezwykle krótkim czasie antenowym, zasygnalizować problem oddychania przez buzię. Za potknięcia wybaczcie, pierwszy raz byłam w telewizji ;). A teraz… Zapraszam do przeczytania naszej historii.

 

 

Problem otwartej buzi pojawił się, gdy Zuzia zaczęła chodzić do żłobka. Pojawiły się pierwsze choroby. Głównie to były infekcje górnych dróg oddechowych, które kończyły się zapaleniem ucha środkowego. I tak naprawdę, co udało nam się zapanować nad chorobą, to mijało kilka dni, i znowu była chora. Muszę przyznać, że ciężki był to okres. W tym czasie córka często oddychała buzią, bo tak naprawdę non stop był ten nos zapchany. Zaczęłam nawet podejrzewać, że córka jest alergikiem, a to ze względu na to, że ja też jestem, więc były spore szanse, że przekazałam jej moją przypadłość. Niestety, było jeszcze za wcześnie na wykonanie testów alergicznych, więc póki co pozostawałam w sferze przypuszczeń.

 

 

To nie koniec!

 

 

Córka skończyła żłobek i zaczęła przygodę z przedszkolem. Wydawało mi się, że choroby mamy za sobą, ale gdzie tam…. We wrześniu minęły raptem dwa tygodnie, a ona znowu chora… i znowu padło na uszy…. W tym czasie przewinęło nam się sporo laryngologów. Każdy leczył tylko chorobę i nie zastanawiał się nad jej podłożem. Zresztą wytłumaczeniem było „no tak przedszkole – to córka musi odchorować swoje”. Na szczęście, gdy przejściowa pogoda minęła i pojawiał się mróz, albo gdy faktycznie na dworze zrobiło się już ciepło, wtedy Zuzia była zdrowa. Choć problem otwartej buzi nadal był, może nie na taką skalę jak później, ale była ona prawie non stop otwarta. Jadła wolno, bo musiała oddychać, gdy spała to chrapała – tragedia! Zuzia też często się przebudzała w nocy, bo musiała przełknąć ślinę, albo krztusiła się, więc gdy rano miała wstawać była po prostu nieprzytomna. Trzeba było również pilnować jej w nocy, by spała wysoko, bo dzięki temu mogła w miarę spokojnie oddychać. Kiedy Zuzia skończyła cztery lata zdecydowaliśmy się na testy alergiczne, które nic nie wykazały. Póki co alergii nie ma, ale jak wiadomo w tej sprawie warto być czujnym, bo można ją nabyć w każdym wieku.

 

 

Będąc w przedszkolnych średniakach, Zuzia zaraziła się szkarlatyną. I wtedy pojawiły się inne symptomy, bo oprócz otwartej buzi i problemów z przełykaniem śliny, pojawił się słabszy słuch i problemy z mówieniem. Zuzia zaczęła mówić niewyraźnie – jakby miała kluchy w buzi. Kiedy zajrzałam jej do gardła widać było dwie wielkie gule, które przysłaniały wszystko. Wtedy też migiem dostałyśmy skierowanie do laryngologa, by dokładniej przyjrzał się migdałkom.

 

 

Niedosłuch! Kluskowata mowa!

 

Byłam przerażona! Przerażona jej niedosłuchem i tym, że córka nie słyszała, co się do niej mówi. Co ciekawe, w przedszkolu, bardzo dobrze się kamuflowała albo po prostu była bardzo dobrze skupiona. Nauczyciele nawet nie zauważyli, że ma jakiś problem, choć zaznaczałam w szczególności, gdy niedosłuch się nasilał, że córka gorzej słyszy i w razie co proszę do niej podejść i powtórzyć jej jeszcze raz. Spryciula z niej, ale mnie nie było do śmiechu, gdy mówiłam do Zuzi, a ona nic… zero reakcji. 

 

Tym razem udało mi się trafić na naprawdę dobrego laryngologa, który wysłuchał, zbadał Zuzię bardzo dokładnie, a przede wszystkim wytłumaczył, co z tym fantem dalej zrobić. Udałyśmy się na RTG głowy i szyi, i po zrobieniu prześwietlenia zapadła diagnoza. Przerośnięcie migdałków bocznych oraz trzeciego. To one powodowały, że Zuzia gorzej oddychała, bo w tchawicy miała zaledwie 2 mm na przepływ powietrza. Gule w gardle powodowały, że gdy jeszcze bardziej powiększały się, to zatykały ujścia trąbek słuchowych, przez co pojawiał się niedosłuch. Gdy zapadła diagnoza trzeba wyciąć migdałki, wtedy też dowiedziałam się, że mój Mąż miał je wycinane. Okazało się, że przerost migdałków może być dziedziczny, więc być może nie tylko samo chorowanie, ale i genetyka przyczyniła się do Zuzi migdałków.

 

Zdecydowaliśmy się na Szpital w Dziekanowie Leśnym. Datę jaką otrzymaliśmy z lekka mnie zmroziła – musieliśmy czekać rok. Kolejny rok męczarni! Ale na pocieszenie, Pani w sekretariacie powiedziała mi, żebym dzwoniła co tydzień i dowiadywała się, czy może zwolni się miejsce. I w sumie, minęły mniej więcej cztery miesiące, i udało się. Zuzia została przyjęta na zabieg. We wtorek udałyśmy się na oddział laryngologiczny, gdzie został wykonany kompleks badań i następnego dnia miał być wykonany zabieg. Wieczorem jeszcze miałam rozmowę z anestezjologiem, który wyjaśnił mi mniej więcej, jak to jutro będzie wyglądało. Uwierzcie mi nie ma głupich pytań, warto pytać, nawet jeśli wydaje Ci się to najdurniejsze pytanie.

 

 

 

 

Przyznaje oczekiwanie na zabieg nie był łatwy. Zuzia miała mieć wykonywany jako ostatnia, więc przez cały dzień, od godziny 8, nie mogła nic pić ani jeść. Była na kroplówce. Za to ja postanowiłam, że zsolidaryzuje się z nią. I tego dnia od 8 obie nic nie jadłyśmy ani nie piłyśmy. Dwadzieścia minut przed zabiegiem dostała głupiego jasia na rozluźnienie, a o godzinie 16 zabrali ją na zabieg. Było ciężko, bo trzeba było pożegnać się przed windą. Cudowne pielęgniarki dodawały otuchy Zuzi. Co ważne, mogła zabrać ze sobą swoją ukochaną przytulankę. Za to ja musiałam poradzić sobie z emocjami sama. Koło 18 przyszedł do mnie chirurg, który operował Zuzie i powiedział, że już po zabiegu, tylko jeszcze córka musi się wybudzić i dopiero wtedy wróci na oddział. Trochę uspokoiłam się, ale z ogromnym wytęsknieniem czekałam na mojego skarbka. Gdy drzwi od windy otworzyły się i zobaczyłam uśmiech na twarzy Zuzi, emocje opadły i byłam szczęśliwa, że już po.

 

 

Teraz tylko kwestia, jak zareaguje po zabiegu

 

 

Są dwie grupy. Jedna, która przechodzi bezproblemowo. Druga, która dostaje gorączki i może wymiotować krwią. Na szczęście Zuzia znalazła się w tej pierwszej grupie. Tak naprawdę, gdy wróciła na salę, to całą noc przespała. Pielęgniarka tylko poprosiła mnie, żebym ją obudziła na picie i żeby po zabiegu zrobiła siusiu. Rano młoda wstała, trochę przetrącona, ale wstała, zjadła normalne śniadanie i tak naprawdę, po porannym obchodzie dostałyśmy wypis. Musiałyśmy tylko przez kilka dni przestrzegać, aby nie jadła gorących ani bardzo zimnych potraw. Żeby to były produkty miękkie, półpłynne, które łatwo połknąć i które nie podrażnią obolałego miejsca. Od razu przy wypisie zapisałam córkę na kontrolę w przychodni przyszpitalnej. I tyle 🙂 Baaa… o dziwo nawet Zuzia miło wspomina wycieczkę do szpitala.

 

 

Różnica?

 

 

Wróciłyśmy do domu i już pierwszego dnia odczułam różnicę. Zuzia przestała chrapać, baaa nawet zaczęła oddychać nosem i słyszy co się do niej mówi! Budzi się wyspana, wypoczęta, jest lepiej skoncentrowana i co ważne, zaczęła mówić normalnie wyraźnie. Początkowo był ten głos trochę piskliwy, ale gdy już wszystko zagoiło się, to i głos wrócił do normy. W naszym przypadku wycięcie trzeciego migdałka i podcięcie bocznych, było obowiązkowe. Wiadomo, każde dziecko jest inne i u każdego leczenie będzie wyglądało inaczej. Ale…… Jeśli zauważyłeś podobne objawy u swojego dziecka, nie czekaj działaj! Chodź po lekarzach, szukaj pomocy! Nie sugeruj się jedną diagnozą, spróbuj poszukać gdzieś indziej. Pamięta! Konsekwencje tego potem mogą być poważne. Gdyby Zuzia nie miała podciętych migdałków, być może straciłaby słuch albo co gorsza udusiłaby się przez sen.

 

Ps. Tak może się zdarzyć, że migdałki odrosną. Ale zwykle to dotyczy najmłodszej grupy do 3 roku życia, kiedy to migdałki są najbardziej aktywne. Liczę na to, że problem z migdałkami przynajmniej w przypadku Zuzi mamy już za sobą. Teraz pytanie co będzie z Gabrysią. Czas pokaże.

No Comments

Post a Comment