Top

„Nawiedzenia. Historie prawdziwie” – recenzja książki

Wierzycie w duchu? Możecie się ze mnie śmiać, ale jestem zdania, że „coś” musi być. Pamiętam jak Gabrysia była maluszkiem i wstawałam do niej w nocy, żeby ją nakarmić. Zwykle wyglądało to normalnie: zmiana pieluchy, jedzenie, czekanie na słynne “berk” i idziemy dalej spać. Ale było kilka nocy, które nieco się różniły. Gaba budziła się o określonej godzinie, a po jedzonku nie szła od razu spać. Nic do niej nie docierało, patrzyła się w jeden punkt jak zahipnotyzowana, czasami nawet na jej buzi pojawiał się uśmiech. Trwało to  5 -10 minut, potem jakby ocknęła się i w końcu zasypiała. Może to głupio zabrzmi, ale myślę, że ktoś tam był i wierzę w to, że odwiedzał ją któryś z dziadków. Przynajmniej mam nadzieję, że to był dobry duch.

 

 

O małżeństwie Warrenów usłyszałam, kiedy zobaczyłam film “Obecność”. Jako wielka fanka horrorów, zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Bo uwielbiam filmy, na których faktycznie człowiek się boi, pojawia się pewna tajemnica, coś jest niedopowiedziane, a nie wszędzie tryska krew i robi się niedobrze, bo właśnie bohaterowi coś odcięli. To akurat nie moje klimaty! Za to tam, gdzie pojawia się lęk, niepewność, że może przydarzyć się każdemu z nas plus informacja, że zostało to oparte na faktach, sprawia, że usiądę na kanapie i obejrzę film.

 

 

Warrenowie

 

 

Książka “Nawiedzenia. Historie prawdziwe”, Wydawnictwo Replika, trafiła do mnie przez przypadek. Powiedziała mi o niej moja chrześnica, która również jest fanką horrorów :). Autorami tej książki jest małżeństwo Ed i Lorraine Warren oraz Robert David Chase. Najpierw ciekawostka a propos państwa Warrenów, bo to nie takie zwykłe małżeństwo. Ed Warren kiedyś policjant, jednak po pewnym czasie rzucił posadę na rzecz prowadzenia nieco innych śledztw. Wraz z żoną przez wiele lat (w szczególności lata 70 i 80-te) prowadził sprawy związane ze zjawiskami paranormalnymi. Został świeckim demonologiem, uznanym przez Watykan. Zmarł w 2006 roku. Za to Lorraine miała szczególne zdolności – była medium. Widziała i słyszała, to czego zwykli ludzie nie byli w stanie wychwycić. Zmarła w kwietniu 2019 roku. Wspólnie stworzyli pierwsze Muzeum Okultyzmu w Connecticut. Znajdziemy tam przedmioty i artefakty z prowadzonych spraw, m.in. słynną lalkę Annabelle, która swego czasu mocno dokazywała rodzinie. Obecnie znajduje się w gablocie z napisem „Nie otwierać”. Podobno lalka cały czas porusza się w swojej gablocie i warczy na odwiedzających… Wpisuje na listę kolejne miejsce, które obowiązkowo muszę odwiedzić, jak wybiorę się na wycieczkę po USA 😉

 

 

Nie taki diabeł straszny…

 

 

Wracając jednak do samej książki. Początkowo wydaje się niepozorna, raptem 240 stron! Ale przyznaje robi wrażenie, choć mam jedno ale… – o tym za chwilę.

 

 

“(…) Wyobraź sobie taką sytuację. Prowadzisz samochód po ciemnej, opustoszałej szosie. Pomimo że jest ciepła, letnia noc, a księżyc jasny, coś sprawia że jesteś podenerwowany. Może to fakt, że przez ostatnich dziesięć minut nie widziałeś innego samochodu. Może dlatego, że przez samochód przechodzi dziwny powiew i czuć w nim kwaśny, drażniący zapach. (…)

– Ja też się bałem, gdy jeździłem tą drogą po nocy.

Odwracasz głowę w prawo. Jedziesz sam. Kto to powiedział? A potem go widzisz. Mężczyzna w znoszonym garniturze. Upiorne, szare oczy.

– Któregoś dnia będziesz taki, jak ja teraz – mówi obszarpaniec mrożącym krew w żyłach głosem. – A wtedy nic nie będzie w stanie cię przestraszyć. (…)”

 

Książka rozpoczyna się prologiem Eda Warrena, który wyjaśnia fenomen Connecticut, dlaczego tak pokochali ten stan oraz dlaczego to właśnie tu było największe zainteresowanie czarownicami i czarami. Przy okazji opisuje, jak wyglądała ich praca, gdy “łowili ducha”. Co ciekawe, zwykle pracowali w ciągu dnia, a nie w nocy, jak to często przedstawiane jest w filmach. Nie używali również specjalistycznego sprzętu, tylko najzwyklejszy dyktafon i aparat. Swoje trzy grosze dorzuciła także żona Eda, Lorraine, która porusza temat konkretnego miejsca. Chodzi tu o cmentarz Union. Jest to miejsce, które podobno wywiera ogromny wpływ na mieszkańców w promieniu 6 mil od cmentarza. W samej książce poruszonych jest kilkanaście różnych historii o nawiedzeniach, prześladowaniach czy spotkaniach z duchami. Warto tutaj zaznaczyć, że nie zawsze zjawy miały za zadanie przestraszyć człowieka, ale np. ostrzec przed niebezpieczeństwem czy po prostu zwyczajnie pocieszyć. Reszty nie zdradzam, bo historie naprawdę są wciągające i poruszające. Jednak….

 

 

I tu pojawia się moje ALE…

 

 

ALE tak naprawdę w żadnej z opisanej spraw małżeństwo Warrenów nie brało czynnego udziału. Jest to zbiór historii okolicznych mieszkańców, którzy zdecydowali podzielić się swoimi spotkaniami ze światem duchów. Wysyłali je do Warrenów, za to Ed albo Lorraine krótko komentują przedstawioną sytuacje. Przyznaje, spodziewałam się czegoś więcej, przełomowego, coś co bardziej pogłębi moją wiedzę z tego zakresu. Wydawało mi się, że tytuł, intrygująca okładka, a przede wszystkim autorzy do czegoś zobowiązuje. A tu, wychodzi na to, że nazwisko Warrenów… miało jedynie zachęcić ludzi do kupienia książki. A szkoda… Pomimo zgrzytu, wiem jedno, z pewnością książka stanowi ostrzeżenie, że nie warto zadzierać ani bezmyślnie zabawiać się ze światem duchów, bo mogą nas spotkać przykre konsekwencje.

 

 

Książka została napisana prostym i przystępnym językiem, dosłownie pożera się strony. Mimo małego ale, polecam! A ja zabieram się za inną książkę Warrenów – Demonolodzy – przeczytałam kilka stron i już pojawiła się gęsia skórka ze strachu. Jest to zupełnie inna książka niż ta. 10000 proc. lepsza!!!!!! Oj będzie ciekawie 🙂

 

 

TUTAJ MOŻESZ SPRAWDZIĆ JEJ CENĘ – wersja tradycyjna i na ebooka.

 

 

PS. Na koniec jeszcze jedna informacja – 29 października odbędzie się premiera nowej książki Warrenów – tym razem będzie o opętaniach. 

No Comments

Post a Comment