Top

Handmade, czyli kreatywne spędzanie czasu z dzieckiem

Lubię lepić, sklejać, malować czy rysować. Może nie jestem jakimś tam wybitnym plastykiem z ogromnym potencjałem, ale sprawia mi to radość. I kiedy tylko z Zuzią mamy czas dla siebie i możemy razem coś porobić, przeważnie pierwsze co nam przychodzi do głowy to zajęcia plastyczne, ale nie tylko…

 

 

Od chwili gdy Zuzia poszła do przedszkola staramy się brać udział we wszystkich konkursach plastycznych. I nie chodzi o nagrodę, bo dla nas nigdy nie była najważniejsza. Tutaj liczy się to, że razem spędzimy trochę czasu i spróbujemy razem coś wykonać.

 

 

 

 

 

 

W zeszłym roku robiłyśmy warzywne kukiełki, ozdoby bożonarodzeniowe i wielkanocne na kiermasz oraz ulubionego bohatera z bajki. W tym roku już zacieramy rączki, bo szykuje się kolejna edycja konkursu warzywnej kukiełki i w najbliższym czasie będziemy ją robić. Plan już jest, trzeba tylko kupić potrzebne warzywa i zabieramy się do roboty. Z pewnością podzielimy się z wami zdjęciem naszej tegorocznej kukiełki 🙂

 

 

 

 

Ale nie tylko plastycznymi rzeczami się zajmujemy, w grę wchodzi także produkcja domowej biżuterii dla Zuzi, którą zakłada przy wychodzeniu do przedszkola – codziennie na jej szyję lub nadgarstek trafia jakaś błyskotka. No po prostu prawdziwa z niej pięknisia. Uwielbia jak się błyszczy . Ponieważ w pobliżu domu nie mamy sklepiku z koralikami, znalazłam go w internecie. Co jakiś czas siadamy razem do laptopa i wybieramy potrzebne nam koraliki i żyłkę, na która następnie nawlekamy ozdoby.

 

 

 

 

I nie jest to droga impreza, bo za około 35 zł (w tym koszt wysyłki) mamy kilka rodzajów koralików plus żyłkę. Spokojnie można z tego zrobić kilka naszyjników i bransoletek. A młoda nie tylko ćwiczy swoją cierpliwość, ale i rączkę podczas nawlekania. Do tego na koniec przychodzi satysfakcja, że sama wykonała biżuterię i z dumą może ją prezentować oraz nosić.

 

 

 

 

Produkcja biżuterii co pewien czas jest wznawiana, ponieważ Zuzia jak każda kobietka potrzebuje czego nowego do swojej szkatułki. Niestety miejsce w pudełeczku coraz bardziej kurczy się, więc wymyśliłyśmy z Zuzią, że zrobimy „coś” na dodatkowe błyskotki. Z pomocą kolorowej tektury falistej, kawałka wstążki, gumki do włosów, guzika oraz pistoletu do kleju powstała zamykana mini torebka.

 

 

 

 

Jakiś czas temu Zuzia poprosiła mnie o koszyczek do hulajnogi. Zaproponowałam jej, że kupimy prosty koszyczek ala wiklinowy i same go ozdobimy. Zapytałam tylko co by chciała mieć na koszyczku i usłyszałam, „świnkę peppę!” (akurat wtedy była na fali). No to zabrałam się za poszukiwania. Wujek Google pomógł mi znaleźć koszyczek za około 20 zł, a aplikacja Allegro ozdoby. Udało mi się kupić łatki ze świnką peppą, serduszkami i biedronką (z myślą, że może oprócz motywu świnki będzie chciała coś jeszcze), a także błyszczące plastikowe listki. Całość wyniosła mnie niecałe 15 zł z czego najdroższa była przesyłka.

 

 

 

 

Kiedy wszystkie rzeczy pojawiły się u nas w domu, zabrałyśmy się za ozdabianie. W ruch poszedł pistolet na klej i zaczęłyśmy składać wszystko razem. Ponieważ klej do pistoletu jest gorący, to ja przyklejałam, a Zuzia mówiła, w którym miejscu mają być ozdoby. Później trzeba było poczekać aż wyschnie i zamontować koszyczek na hulajnogę. Efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Nie dość, że jest on baaaardzo oryginalny, to jest również funkcjonalny, bo Zuzia może położyć tam swoje skarby znalezione podczas spaceru czy torebkę z przedszkola, gdy już nie będzie chciała jej nosić.

 

 

 

 

A co z pozostałymi elementami? Niewykorzystane rzeczy wkładam do swojego pudła z różnościami, które wykorzystuje podczas nowych projektów. Ciekawe co nowego przyjedzie nam do głowy z Zuzią. Z pewnością już niedługo przekonacie się co powstanie.

No Comments

Post a Comment