Top

Zabawki, które nigdy nie wyszły z mody!!!

Są takie zabawki, które są ponadczasowe. Bawiły się nimi nasze babcie, mamy, my, a teraz nasze dzieci. Większość z nich najlepiej sprawdza się na świeżym powietrzu, ale na mojej liście znajdą się też takie, które bez problemu i bez zagracenia mieszkania spokojnie można przechowywać w domu. Aha, i co najważniejsze, budżet rodziców na tym nie ucierpi ?. Jakie to zabawki?

 

Po pierwsze bańki.

 

Wystarczy mała buteleczka z płynem i dobry dmuch. Na podwórku gdy tylko pojawiają się bańki, wszystkie dzieci zbiegają się i chcą je łapać. Istny szaaaał ciał!!! ?

 

Przy okazji jest to dobre ćwiczenie logopedyczne. Pani Logopeda z Zuzi przedszkola zaproponowała nam jako jedno z ćwiczeń własnie puszczanie baniek. Taka forma gimnastyki buzi i języka bardzo Zuzi pasuje i młoda traktuje to jako zabawę, a przy okazji zgodnie z zaleceniem ćwiczymy.

 

 

Po drugie kreda.

 

W naszym wózku zawsze znajdzie się miejsce na woreczek z kredą. Służy nam nie tylko do rysowania bohomazów na asfalcie, ale również do grania w klasy. Gdy przed wakacjami wracałyśmy z przedszkola i pogoda dopisywała, rysowałyśmy planszę i grałyśmy.

 

 

Powiem wam, że swego czasu przeżyłam szok, bo nie wiedziałam, że istnieją na świecie dzieci, które nie wiedzą co to kreda i do czego służy. Takie pytanie „a proszę paniiii, do czego to służy, co to jest??” usłyszałam swego czasu na na moim osiedlowym placu zabaw, kiedy to z Zuzią bawiłyśmy się w kalambury na chodniku. Zuzu z miłą chęcią podzieliła się z dziećmi kredą i wprowadzając je w zasady gry zaczęła się z nimi bawić. Śmiechu było co nie miara.

 

 

Po trzecie wiatraczki.

 

Niedawno babcia znalazła super wiatraczki, którymi może się bawić nie tylko Zuzia, ale również Gabrysia. Skrzydła zostały wykonane z miękkiej pianki. Wiatraczki to suuuuper sprawa. Zuzia swego czasu przyczepiała wiatraczek do hulajnogi i pędziła na niej do przedszkola. Zaś wiatrak kręcił się jak szalony.

 

Teraz, gdy nastały wakacje, wiatrak zabiera do rączki i albo szukamy dobrego wiatru, żeby sam zaczął się obracać, albo Zuza dmucha w skrzydła. Dzięki temu wykonuje kolejne zalecone przez panią logopedę ćwiczenia.

 

 

Po czwarte namiot.

 

Ogródka nie mamy, nad czym oczywiście ubolewam. Ale w dużym pokoju znalazło się miejsce na namiot, który łatwo się przechowuje, gdy jest złożony. A gdy jest rozłożony można w nim dosłownie zamieszkać. To znaczy Zuzia może swobodnie się w nim poruszać, nam rodzicom wystają zwykle nogi, bo ledwo się mieścimy. Do mieszkaniowego namiotu Zuzia zaprasza swoje misie na piknik, bawi się w dom, układa puzzle. Tam też urządziła sobie klinikę dla pluszaków i leczy wszystkie chore zwierzaki.

 

 

Po piąte foremki.

 

Najzwyklejszy zestaw, czyli wiaderko, łopatka, grabki, foremka, sitko, do zabaw w piachu można kupić już za około 15 zł. Tyle wystarczy by dziecko w piaskownicy spędziło sporo czasu na budowaniu zamków, autostrady dla samochodów, robieniu bab czy tortów. Taki w sumie niewielki zestaw zabieramy z Zuzią, gdy idziemy na plac zabaw. Niedawno rozszerzyłam jej asortyment o kolejne foremki. Tym razie postawiłam na zestaw do robienia lodów, czyli cztery rożki i łyżka do piaskowych lodów. Kupiłam go na Allegro za 5 zł. Takie foremki to super sprawa, bo nie zajmują dużo miejsca w wózku, za to będąc w piachu Zuzia świetnie się nimi bawi.

No Comments

Post a Comment