Top

Bajkoczytacz – alternatywa dla zwykłych książek

Niedawno siostrzenice Zuzi robiły porządki w swoich pokojach. Książki, z których już wyrosły, przekazały Zuzi. Dwie wielkie torby książek! Oj uwierzcie mi, było co przebierać, a niestety nie mogłyśmy zachować wszystkich, bo miejsce na półkach coraz szybciej się kurczy. Dlatego cześć z nich przekazałyśmy do przedszkola, do którego chodzi Zuzia, a część zostawiłyśmy sobie.

 

Wśród sterty książek Zuzia wypatrzyła sobie jedną w twardej oprawie. Był to bajkoczytacz. Co prawda nie przepadam za takimi wynalazkami i od samego początku nie za bardzo chciałam, żeby to „coś” zostało z nami, ale Zuzia baaardzo mnie prosiła, więc, nooo cóż, uległam.

 

Jak to działa?

 

Bajkoczytacz składa się z plastikowej okładki, do której wkładamy specjalnie dedykowane książeczki. Dodatkowo od góry koniecznie trzeba włożyć kartridż z audiobookiem. I tyle. Możemy zacząć słuchać.

 

 

Zuzia na razie jest na etapie oglądania obrazków. Za to starsze dzieciaki, które uczą się czytać, mogą śledzić tekst. Z głośniczka słyszymy głos, który czyta bardzo wyraźnie historię. No dobrze, a kiedy maluch, który nie zna jeszcze liter będzie wiedział, w którym momencie przewrócić stronę? Gdy głos skończy czytać tekst z danej strony, usłyszymy dźwięk np. ćwierkanie lub dzwoneczek. Wtedy przewracamy stronę i kontynuujemy słuchanie opowieści. Co ważne, z boku znajduje się pokrętło, dzięki któremu możemy kontrolować głośność.

 

 

Wygrywa wspólne czytanie!

 

Co tu dużo mówić, mimo że Zuzia raz na jakiś czas skorzysta z bajkoczytacza i posłucha sobie sama bajki, to i tak nadal woli jak wspólnie czytamy. W jej przypadku gadający plastik to tylko miła odmiana, ale z pewnością nie zastąpi nas – rodziców. W końcu nie tylko przeczytamy baje, ale również wytłumaczymy, czy odpowiemy na pytania, które pojawiają się podczas słuchania historii.

 

Czy warto?

 

Nadal nie jestem przekonana do tego typu urządzeń i moim zdaniem nie warto tego kupować. Szkoda pieniędzy – wolę je wydać na jakąś perełkę, którą będziemy z Zuzią wspólnie czytać.

 

Ponadto, zamiast bajkoczytacza, który tak naprawdę sprawia, że rodzic może rozsiąść się na kanapie i mieć chwilę dla siebie, wolę poświecić te 15-20 minut dziecku i przeczytać ulubioną bajkę. To z pewnością będzie procentowało ?.

No Comments

Post a Comment